Armenia. Szlakiem średniowiecznych monastyrów.

Armenia i Gruzja 2015 – cz. I – Armenia

 

Wyprawa na wstępie staje pod znakiem zapytania. Bilety na lipcowy lot do Erewania rezerwujemy już w lutym, tymczasem niespodziewanie w czerwcu odbieramy telefon od przedstawiciela linii z informacją o anulowaniu lotu. W ofercie mamy albo zwrot pieniędzy albo przebukowanie lotu na połączenie z Tbilisi. Wybieramy drugą opcję, co zmusza nas do uwzględnienia w planie wyprawy dwóch dodatkowych dni na podróż marszrutką z Tbilisi do Erywania i z powrotem, plus dodatkowy, trzeci dzień zapasu na nieprzewidziane utrudnienia w terminowym dotarciu z powrotem do stolicy Gruzji.

Armenia jest krajem który pierwszy w dziejach, w 301 roku, przyjął chrześcijaństwo jako oficjalną religię w państwie. Kolejnym krajem była Gruzja która poszła w ślady Armenii w 337 roku.

Co warto zobaczyć w Armenii?

Erywań

Wysiadamy na dworcu autobusowym Kilikia. Od razu zaczepia nas taksówkarz oferujący nocleg w pobliżu dworca lub przynajmniej podwiezienie do miasta. Nocleg okazuje się pokojem o bardzo niskim standardzie a do centrum dojedziemy autobusem, który z przystanku przed dworcem kursuje dość często. Z kolei nocleg w identycznej cenie znajdziemy w czystym, przyjaznym schronisku turystycznym One-Way-Hostel, położonym 5 minut piechotą od Placu Republiki. Hostel stał się naszą bazą na czas zwiedzania nie tylko stolicy ale i jednodniowych wypadów do Eczmidzyna, klasztoru Chor Wirap, Garni i klasztoru Geghard oraz wycieczki do górskiej twierdzy Amberd połączonej ze zwiedzaniem klasztoru Hovhannavank oraz świątyń w miasteczku Ashtarak.

Schronisko organizuje ponadto tanie, całodniowe wycieczki busem w różne, także odległe zakątki Armenii. Korzystamy z oferty umożliwiającej zwiedzenie monastyrów Tatew i Norawank oraz stanowiska ponad dwustu bazaltowych kamieni – menhirów w Karahunj, ustawionych 7600-4500 lat temu podobnie jak Stonehenge w Anglii. Żałujemy tylko, że nie udało się z powodów czasowo-organizacyjnych pojechać na trzydniowa wycieczkę do Górskiego Karabachu, a taka też była w ofercie hostelu.

 

W Erywaniu warto zobaczyć:

Plac Republiki i znajdujące się przy nim Muzeum Historii Armenii oraz Narodową Galerię Armenii. Wieczorem multimedialny, imponujący pokaz – fontanna, światło i muzyka.
Matenadaran – muzeum przechowujące zabytki piśmiennictwa ormiańskiego.
Błękitny Meczet – jedyny meczet w Erywaniu.
Kościół Katoghike – najstarszy kościół w Erywaniu.
Muzeum Ludobójstwa Ormian (Muzeum Genocydu).
Kaskady (Centrum Sztuki Cafesjana) – wiodące na wzgórze schody, ozdobione wieloma nowoczesnymi rzeźbami. Z góry piękny widok na miasto i Ararat.
Muzeum etnograficzne.
Fabryka koniaku Ararat.
Targowisko (koło salonu Mercedesa) – dojazd autobusem miejskim nr 5 na przykład sprzed błękitnego meczetu.

Monastyry

Główną atrakcją Armenii są średniowieczne, zbudowane z kamienia monastyry i kościoły, których wiek sięga początków chrześcijaństwa w tym kraju. Najstarsza katedra w Wagharszapat (Eczmiadzyn) wybudowana została w latach 301-303.

 

Kolejne monastyry warte szczególnej uwagi to:

Tatew 815 rok
Goszawank XII-XIII wiek
Hachpat X-XIII wiek
Hagharcin X-XIII wiek
Norawank XIII wiek
Hayravank IX wiek
Sanahin X wiek
Sewanawank IX wiek
Geghard, zespół klasztorny z IV wieku
Saint Gayane Church (Eczmiadzyn) – 630 rok
Saint Hripsime Church (Eczmiadzyn) – 395 rok
Ruiny kościoła katedralnego w Zwartnocu wzniesionego w latach 643-661. Kościół uległ zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 930 roku i nie został już odbudowany.
Chor Wirap XVII wiek. Malowniczo położony klasztor, 100 m o tureckiej granicy na tle góry Ararat.

Ararat

Święta góra Ormian (5165 m n.p.m.), na której według Księgi Rodzaju po potopie osiadła Arka Noego. Szczyt Araratu widoczny jest z każdego punktu w Erewaniu i jego okolicy. Niestety leży po tureckiej stronie granicy a Ormianie mogą jedynie patrzeć i marzyć, że kiedyś do nich jakimś cudem wróci.

 

Sewan

Kolejną atrakcją jest jezioro Sewan, największe nie tylko w Armenii ale na całym Kaukazie. Cenne ze względu na występujące tam liczne gatunki ptaków oraz endemiczne gatunki ryb. Jest to jedno z najwyżej położonych jezior na świecie, pierwotnie na wysokości 1916 m n.p.m. a obecnie około 1899 m n.p.m.

Skąd taka różnica?
W 1933 roku, w czasach  gdy Armenia była republiką ZSRR, przystąpiono do budowy Sewano-Razdańskiego kompleksu irygacyjno-energetycznego, zasilanego wodami Sewanu. Projekt z założenia podobny do tego który doprowadził do katastrofy ekologicznej w obrębie Jeziora Aralskiego w Uzbekistanie i Kazachstanie. Na szczęście dla Sewanu okoliczne pola okazały się nieurodzajne i w 1961 roku projekt został zarzucony. Poziom wody obniżył się jednak do tego czasu o prawie 20 metrów i postępował nadal, w związku z czym podjęto działania zmierzające do ratowania jeziora. Wybudowano dwa kanały, jeden podziemny, łączący jezioro ze zbiornikiem Keczut na rzece Arpa oraz drugi do rzeki Vorotan. Obecnie poziom wody w jeziorze stopniowo podnosi się.

 

Chaczkary

Z kulturą ormiańska nieodłącznie związane są chaczkary, kamienne bogato rzeźbione stele z krzyżem ormiańskim, stawiane najczęściej na cmentarzach lub osadzone w murach świątyń. Największe skupisko  chaczkarów znajdziemy w miejscowości Noratus położonego nad brzegiem jeziora Sewan. Trudno tam się dostać ze względu na brak konkretnych informacji o możliwości dojazdu. Wszelkie informacje sprowadzają się do konieczności wynajęcia taksówki lub podróży stopem. Tymczasem po dotarciu autobusem z Erewnia do Sewanu i zasięgnięciu informacji w okolicznych sklepach okazuje się, że kilka razy dziennie kursuje autobus do Gawarru a stamtąd do Noratusa jest już tylko 5 km, można więc dalej iść pieszo lub wsiąść w kolejny autobus. Z goła odmiennych informacji udziela nam oczywiście zaczepiający nas taksówkarz, całkiem dobrze mówiący w naszym języku. Po półtorej godzinie oczekiwania podjeżdża jednak oczekiwany pojazd który w naszej rzeczywistości już dawno byłby zezłomowany, który wygląda jakby przed chwilą został wyciągnięty ze złomowiska na którym stał już ze dwadzieścia lat. Wsiadamy, postanawiamy jednak podzielić trasę na dwa etapy i opuszczamy nasz autobus w miejscowości Hayravank. Tutaj znajduje się malowniczo położony nad jeziorem klasztor którego początki sięgają IX wieku. Tutaj też zostajemy na nocleg. Rozglądając się po okolicy za dogodnym miejscem pod namiot, jesteśmy przyjacielsko zaczepiani przez lokalne towarzystwo imprezujące nad brzegiem. Ormianie częstują nas różnymi trunkami i zachwalają jednocześnie specyficzny armeński kefir. Wysłuchujemy opowieści o Aleksandrze Macedońskim, który rzekomo docenił prozdrowotne właściwości tego kefiru i specjalnie przybywał do Armenii by się nim raczyć. Panowie kończą imprezę, zostajemy tylko my i mewy. Za klasztorem, nad brzegiem jeziora rozbijamy namiot. Jest to jeden z najprzyjemniejszych noclegów podczas naszej Armeńskiej podróży.

 

Garni

W tej małej miejscowości znajdują się jedyne antyczne ruiny w Armenii i zarazem jedyne na terenie byłego Związku Radzieckim. Jest to klasyczna hellenistyczna świątynia poświęcona bogu słońca Mitrze pochodząca z I w. n.e.

Garni ma jeszcze jedną imponująca atrakcję, wąwóz rzeki Goght. Wzdłuż brzegów tego wąwozu znajdują się klify ścian dobrze zachowanych słupów bazaltowych podobnych w formie do naszych Organów Wielisławskich oraz Myśliborskich na pogórzu Kaczawskim. Formy skalne w wąwozie w Górach Garni biją jednak po tysiąckroć pod względem wielkości nasze skromniutkie „organki”. Nie należy jednak sugerować się tylko widokiem z tarasu obok świątyni, trzeba zejść na dno kanionu, ścieżką na prawo od bramy muru otaczającego świątynię. Następnie udać się na kilkukilometrowy spacer dnem wąwozu, przeciwnie do kierunku w którym płynie rzeka. Dotrzemy do miejsca nazwanego Symfonią kamieni (Symphony of the Stones). Widok przerasta wszelkie oczekiwania. Następnie mijamy mostek z XI wieku i wychodzimy z wąwozu na końcu wsi. Tu wynajmujemy po krótkim targu, za niewielką kwotę taksówkę, która wiezie nas do klasztoru Grani.

 

Lawasz i inne ciekawostki kulinarne

Lawasz, tradycyjny ormiański chleb, wypiekany w specjalnym glinianym piecu, tonirze. Ciasto na lawasz robi się tylko z pszennej mąki, wody i soli. Rozciąga lub rozwałkowuje się je do grubości kartki papieru i wypieka przyklejone do rozgrzanych ścian tonira przez kilkadziesiąt sekund. Ciekawostką jest to, że tak upieczony, wysuszony chleb, przypominający trochę z wyglądu wielki naleśnik, można przechowywać nawet przez pół roku. Jesienią Ormianie wypiekali więc duże ilości lawasza na zimę. W 2014 roku lawasz został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO jako element kultury Armenii.

 

Inne ciekawostki których warto spróbować:

konfitura z zielonych orzechów włoskich
napoje z derenia i rokitnika
brandy Ararat
wino z malin
niebieskie raki z jeziora Sewan
sery
suszone owoce

 

Na ostatnie trzy dni wyprawy przenosimy się do Gruzji.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.